sobota, 29 grudnia 2012

Archeologia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej.



 Długo szukałam muzyki, która by mnie zainspirowała. Tekst miał wyglądać zupełnie inaczej, jednak dzisiaj napisałam go od nowa, wyrzucając całą pierwotną treść. Od około połowy pisałam do tego utworu:
Mam nadzieję, że jeżeli go sobie włączycie, to będzie wam się równie miło przy nim czytało, jak i mi się pisało. Przyjemnej lektury : ).

- Proszę czerwone wino i jakąś droższą wódkę do dwunastki… I dwie lampki… Lara Croft- szepnęła kobieta w słuchawkę telefonu na tyle cicho, aby nie przeszkadzać w rozmyślaniach stojącemu  przy oknie brunetowi. Chyba nie dostrzegła jego zmrużonych niczym u przyczajonego kota oczu,wpatrujących się w nią od chwili, kiedy tu weszli.
- Dziękuję… - mruknęła jeszcze, zanim zakończyła rozmowę i odłożyła telefon na szafkę nocną. Dopiero teraz zauważyła, że światło w pokoju jest zgaszone. Była zbyt zaabsorbowana, by zwrócić na to uwagę wcześniej.
,,Pieprzyć to.”- Pomyślała. W sumie, w czym im przeszkadzała ciemność?

,,Ciemne sprawy wymagają ciemnego zaangażowania.”

Z towarzystwem skrzypnięcia podłogi wstała z krzesła i przezornie cicho skierowała się w stronę okna. Mężczyzna szybko przerzucił swój wzrok z jej zbliżającego się cienia na drzemiący za cienką szybą Londyn, na wieczór zroszony deszczem.
Lara nie wiedząc czemu, stanęła obok bruneta z wahaniem. Od kiedy tu weszli, nie zamienił z nią ani jednego słowa.
 Księżyc wychylił się spoza chmur, oświetlając swym blaskiem cichy,hotelowy pokój na drugim piętrze.
-… Trent?- wymruczała po chwili, jednak nie odwrócił się w jej stronę. Nadal wpatrywał się w mgłę osnuwającą zasypiające miasto.
- Cisza… Jakby burza dopiero co się zaczynała, a nie dobiegała końca…- wyszeptał w odpowiedzi. 
Gdyby nie ta atmosfera, już najpewniej godziłaby w niego wyzwiskami za ,,pierdolenie pierdół”.  
Ale w takiej sytuacji zastanawiała się, co go gryzie. Czy chodzi o Karela, czy o nią?...
- Posłuchaj. Wiesz, że strasznie nie chciałabym wyrywać cię z bezmyślnego gapienia się w okno, ale muszę. Usiądź. Masz mi wszystko wytłumaczyć.
Wahał się wewnętrznie. Czuł, że Lara nie powinna i nie jest częścią tego wszystkiego, jednocześnie wiedząc, że chciałaby tego. I że on sam tego chce. Usłyszał jej pełne rozczarowania westchnięcie.

Ponowne skrzypnięcie. Tym razem gdzieś w świadomości.

Ktoś cicho zapukał do drzwi.
Profil kobiety zniknął z pola jego widzenia. Podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Spodziewała się kelnera z zamówionymi trunkami.
- Pani Croft?- zapytał młody mężczyzna, patrząc na kartę zamówienia. Kobieta wywróciła oczami.
- Ściślej rzecz biorąc panna Croft, ale tak… - z mlaskiem wyrwała zdziwionemu chłopakowi dwie butelki z dłoni oraz elegancko opakowane lampki i włożyła do kieszonki  na jego piersi przygotowane wcześniej sto dolców.
- Reszty nie trzeba. A nawiasem mówiąc, moglibyście trochę ruszać dupska w tych hotelach- z tymi słowy zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Ot tak, dla zasady. Postawiła szkło i butelki na stoliku, ponownie siadając na krześle. Już miała odkręcić gorzałę, kiedy nagle usłyszała parsk. Ironicznie uśmiechnięty brunet odwrócił się w jej stronę, podszedł do stolika i złapał ją za dłoń.
- Pijana na pewno niczego się nie dowiesz. Więc nie radzę...- wysyczał tuż nad jej uchem. Poczuła, jak mimowolny dreszcz przechodzi przez jej ciało. Nie ze strachu, ale zdziwienia. Uniosła twarz do góry, zaciskając paznokcie na obejmującej jej dłoń rękę.
- Dotarło do ciebie w końcu to, że masz usiąść na dupsku? Kurwa, siadaj!- uderzyła go nogą w kolano, popychając tym samym na nieopodal stojące łóżko. Nawet się nie bronił. I to sprowokowało kobietę do dalszych wrzasków.
- Mów! Bo mnie zaraz krew zaleje!- do podkreślenia wagi swoich słów uderzyła butelką wina w stolik. Niefortunnie jej spód się rozbił i cała zawartość wylała się na dywan, oblewając przy okazji jeansy kobiety. Zamaszystym ruchem ręki zrzuciła kawałki szkła ze stołu  na podłogę, kalecząc sobie przedramię. I choć Trent spodziewał się kolejnego wybuchu, to on nie nadszedł.
W tamtej chwili zrozumiał, że o Larze tak naprawdę  nic nie wie, że jest mu obca. Równie dobrze mogłaby być miniętą na ulicy psychopatką.
Zreflektował się w końcu. Zbyt długo się zastanawiał.
- Nic ci nie powiem. Nie mogę.
- Bo?
- Bo wszystkie istotne informacje dotyczące Nephilimów są tajemnicą zakonu. A zresztą, nie wiem wszystkiego. Muszę je przejrzeć, kroniki. I to jak  najszybciej…- mówił cicho, z przejęciem, jakby sam do siebie. Być może wiedza, która go obarczono, była zbyt druzgocąca. Ale cóż to znaczyło dla Croft, jeżeli chodziło o zaspokojenie jej prywatnej ciekawości?
- Żarty sobie stroisz? Świat być może jest w niebezpieczeństwie, a ty pieprzysz o tajemnicach?- parsknęła śmiechem, sięgając po ocalają butelkę wódki. Odkręciła ją, wyrzucając zakrętkę za siebie i wypiła ogromny haust trunku. Trent odpowiedział jej identycznym parsknięciem.
- Doprawdy widać, jak przejmujesz się tym niebezpieczeństwem… - z ironią spojrzał na odkładaną przez kobietę butelkę. Magicznym sposobem zdążyła z niej zniknąć jedna trzecia zawartości. Lara uśmiechnęła się, ukazując rząd lśniąco białych zębów. Alkohol szybko na nią podziałał. Pomyśleć, że jeszcze przed chwilą mało co nie udusiła się przez własne wrzaski.
W głowie Kurtisa zaczął się układać pewien plan.

Odpowiedział natychmiastowo na uśmiech kobiety, przechylając się wprzód.
- Słuchaj, Lara. Jutro muszę lecieć do Pragi. Tylko kroniki mogą mi  teraz pomóc w znalezieniu tego gada... 
- Musimy… Nam...- burknęła, w przerwie między opróżnianiem butelki. Brunet nie przypuszczał, że będzie w stanie cieszyć się ze stanu upojenia alkoholowego panny Croft. Wystarczyła chwilka, aby straciła świadomość tego, po co godzinę wcześniej wynajęła pokój w hotelu, o czym chciała porozmawiać z Kurtisem, dlaczego się śmieje. Zaczęła mówić od rzeczy, machać rękami. Cała jej złość znów minęła, niczym za sprawą magii.
- W Pradze są jakieś fajne puby? Musisz mnie oprowadzić… - kolejny łyk trunku.
- Tak, jasne. A tak w ogóle, co ty pieprzysz! Archeologia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Dlatego nie kochałam Petera van Eck…ta… - wymamrotała pod nosem. Ostatnie krople wódki wpłynęły do jej ust. Ułożyła czoło  na otwartej dłoni. Niesamowicie szumiało jej w głowie.

- No.. to teraz zabiorę cię do domu…- wyszeptał, wstając z zadowoloną miną. Zarzucił swoją niewielką torbę na ramię i odszukał leżący  na podłodze klucz do pokoju. Następnie chwycił półprzytomną Larę za dłoń i przytrzymując jej talię, podprowadził ją do drzwi. Otworzył je i pomógł jej wyjść na korytarz. Przekręcił klucz w zamku i patrząc na ledwo stojącą na nogach Larę, nie zastanawiał się długo nad tym, by wziąć ją na ręce. Kobieta nie opierała się, ale był pewny, że gdyby była w pełni świadomości, to prędzej dałaby mu w mordę, niż pozwoliłaby mu sobie pomóc. Szybkim krokiem zszedł na parter i zwrócił recepcjonistce klucz.
- Byłbym pani wdzięczny, gdybym się dowiedział gdzie w pobliżu znajdę postój taksówek.
- Naprzeciwko hotelu. Wystarczy przejść przez przejście, i już jest się na miejscu - kobieta uśmiechnęła się, ukazując rząd wybielanych zębów. Kurtis nie mógł nie przypomnieć sobie niedawnego uśmiechu Lary. Ze zmieszaniem odwrócił się na pięcie i pchnął drzwi wejściowe.
Miasto zdawało się zapaść w sen. Ulice były puste, a mrok rozświetlały sennie wysokie latarnie.  Zanim Trent przeszedł na drugą stronę ulicy, rozejrzał się na boki. Czuł coś. Nie tylko spokojne bicie serca Lary na swojej piersi, ale też czyjąś obecność. Niekoniecznie osoby  przyjaźnie nastawionej. Jednak już usadawiając kobietę na tylnym siedzeniu taksówki stracił to wrażenie.
,, Zbyt przewrażliwiony jesteś. Zbyt wiele lat w Legionie zrobiło swoje…”- pomyślał, ostatni raz zwracając wzrok na ciemną ulicę, nim usiadł obok swej chwilowej towarzyszki. 
- Dokąd jedziemy?- zapytał taksówkarz, uśmiechając się do lusterka, jakby chciał sprawdzić stan swoich niekoniecznie białych zębów.
- Wie pan,  jak dojechać do Croft Manoru w Surrey?- mężczyzna zaśmiał się na to pytanie.
- A kto by nie wiedział, którędy do raju?- nacisnął pedał gazu, równocześnie wkładając zapalonego papierosa między wargi. W lusterku zobaczył zdziwioną minę Kurtisa.
- No co pan, o Larze Croft nie słyszał? Skoro tam chcesz pan  jechać to na pewno wiesz pan kim owa babeczka jest…- brunet zaśmiał się pod nosem.
- Niech pan lepiej nie mówi tak głośno. Bo owa ,,babeczka" właśnie sobie drzemie w pańskiej taksówce.- Kierowca na te słowa gwałtownie odwrócił się do tyłu, nadal kierując autem. Drogi były puste, wiec nie musiał obawiać się zderzenia z innym samochodem.
- A niech mnie diabli, oczom nie wierzę! Lara Croft siedząca dziesięć centymetrów za mną! Znajomi z pracy nie uwierzą. Skądże pan wytrzasnąłeś tego anioła, co?- Kurtis nie odpowiedział. Znów skupił się na swoim dziwnym wrażeniu. Lara opadła na jego ramię, nie otwierając oczu. Brunet natychmiast się otrząsnął.
,,To wszystko przez tego taksówkarza, wszystko jest w porządku…”
Przejeżdżali przez kolejne ulice Londynu, aż w końcu w ciemności mignęła mu na chwilkę tabliczka z boku drogi, z wypisanym na zielonym tle ,,Surrey”.

,,No, Lara. Już prawie w domu jesteś.”

Mimowolnie, ta myśl go zmartwiła. Tyle nerwów go kosztował ten telefon do kobiety. Musiał mieć wiele szczęścia, że zgodziła się na to spotkanie. 

I to wszystko po to, by w jednej chwili gdzieś tam ten szaleniec zniszczył wszystko.
Przecież byliby dobrymi współpracownikami. Może nawet kochankami. Było mu żal. Ale innego wyjścia nie widział. Wobec potęgi Nephilimów Lara mogłaby nie podołać. I tak już naraził jej życie, przyjeżdżając. Nieświadomie, ale naraził.

,,Gdybym tylko nie był takim idiotą, to bym się domyślił, że to nie koniec. Zbyt długo walczyliśmy, żeby jedna, jedyna walka zniszczyła to chujostwo. Tym razem tylko ja. Ja, ja, ja…”

Skronie mężczyzny zaczęły pulsować. Czuł, że to wszystko go przerasta. Potrzebował pomocy. Ale dla  własnego i jej dobra wolał wmawiać sobie, że jest sam. Może nawet nie dlatego, że tak było bezpieczniej. W głowie echem odbiły mu się niepozorne, wymamrotane w hotelu słowa Lary:

,,Archeologia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej.”

Jest czwarta rano. Za błędy przepraszam xD.
Jak też przepraszam za to, że rozdział długo się nie pojawiał. Szkoła, zaległości spowodowane długą nieobecnością w niej i brak weny chyba mnie tłumaczą, co ;)? 
Teraz postaram się publikować co dwa, trzy tygodnie. Oczywiście, jeżeli będę miała stosowną ilość czasu na przyjemność pisania :D.

Rozdział chciałabym zadedykować Alicji. Za to, że ten blog istnieje. Bez jej opowiadań mnie by tutaj najpewniej nie było. Za rozmowy o wszystkim ( i także o niczym :D) na gg. Za to, że po prostu jesteś i mogę ci od czasu do czasu poprzeszkadzać. O, i bym zapomniała o najważniejszym! Dziękuję, ale to bardzo bardzo dziękuję za poprawienie ustawień bloga. Jesteś kochana :*.

Drugą osobą, której chciałabym podziękować jest moja przyjaciółka Monika. Od początku mnie wspierała w pisaniu, we wszystkim, za co się brałam. Codziennie pytała, kiedy będzie nowy rozdział, pomagała mi pisać, nadawała inspirację do tworzenia. Także tytuł rozdziału i fragmenty tekstu pochodzą z jej pomysłów. Dziękuję ci, słońce. Bez twojego ciepła uschnęłabym jak kwiat bez światła. Kocham cię ;*

No, i oczywiście wszystkim czytelnikom. Jestem  na prawdę szczęśliwa, że mogę dzielić się z wami tymi swoimi bazgrołami i szalonymi pomysłami. Jesteście najlepsi :D!

O, i jeszcze coś do napisania mam ^^.
 Już niedługo czeka was niespodzianka, bowiem moja przyjaciółka użyczyła mi swych rączek  i nadziobała razem ze mną kilka rozdziałów. Więcej szczegółów pod następnym rozdziałem, który, mam nadzieję, uda mi się stworzyć w przeciągu kolejnych dwóch tygodni. Dzięki wam wszystkim, do następnego :*!

5 komentarzy:

  1. ~Nasty
    29 października 2011 o 19:23
    Ej,a gdzie dedykacja dla mnie? xPPciekawe, co tam będzie dalej… o pijanej Larze czytam po raz kolejny i z przyjemnoscią ;> choć jakoś tak zawsze mam wrażenie, że panna – nie pani – Croft lubi sobie czasem wypić w zaciszu własnego domostwa. :P A dlaczego „pomowa” brzmi mi na mowę pożegnalną? o.O błagam, nie rób tak za często, bo dostanę kiedyś zawału. no i jeszcze ta muzyka z Mission Impossible II – moze nie pasowała mi do rozdziału, ale strasznie mi się podoba :D uwielbiam te muzyki, które polecasz do czytania rozdziałów ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ~croftingsmile
    29 października 2011 o 19:29
    hah xD Lara i wódka… to mnie rozbroiło! Pięknie piszesz Pati! ;] Podziwiam twój zapał tworzenia tych wymyślonych przez ciebie dzieł! =) Naprawdę uwielbiam twój styl pisania, dzięki niemu zapominam o całym świecie szczerze mówiąc! ;) ) Raz tak sie zaczytałam, że nie mogłam sie wprost oderwać! ^^ Życzę dalszych sukcesów! :*croftingsmile =)

    OdpowiedzUsuń
  3. ncr@vip.onet.pl
    31 października 2011 o 00:05
    Po pierwsze dziękuję za dedykację! Oj słodzisz mi <3 Moje opowiadanie bez Twojego także byłoby niczym ważnym. Uzupełniamy się. U mnie Trent aktualnie wącha kwiatki od spodu, a u Ciebie… żyje pełnią życia. Właściwie nie pełną, bo jakby żył pełnią, to pewnie byłby chamem i przespał się z pijaną Larą :D A tu proszę, gentlemen. Szkoda, że Lara postąpiła tak bezmyślnie i spiła się, zamiast pogadać z nim poważnie, widać, że coś go gnębi, że się facet waha… Uwielbiam takie przerywniki w tekstach… Miłość niebezpieczniejsza od archeologii? Ich miłość na pewno. Zawsze wiele ryzykują, ich miłości kończą się fiaskiem, potem zaczynają się na nowo. Taki ich los. Aż smutne :( Masakrycznie podobał mi się ten cytat:”Gdyby nie ta atmosfera, już najpewniej godziłaby w niego wyzwiskami za ”pierd.olenie pier.dół”’ xD Zbił mnie z nóg ^^ Ale ogólnie dialogi, opisy stoją na wysokim poziomie. Wprowadzają niesamowitą atmosferę, pisane są tak, jakbyś to właśnie Ty miała pisać dialogi do Angel of Darkness! Trzymają klimat! Czułam się, jakbym miała przed oczami scenę idealnie pasującą do AoD2, którego już raczej się nie doczekamy. Spokojnie mogłabyś stworzyć fabułę do tej gry, spisując ją na blogu. Idealnie pasujesz w ten klimat. Dla mnie wielka bomba, szóstka z plusem.Trzy razy tak, przechodzisz do następnego poziomu!Witamy w Mam Talent.Nie. Zbyt komercyjny program, by ukazywać tam nasze talenty :) O wiele lepiej robi się to na blogu.Uwielbiam Ciebie i to ”miejsce”, gdzie czytam… Nie, ja nie czytam. Ja pochłaniam Twoje teksty. Są boskie. Perfekcyjne. Poważne. Ale kurczę… No zakochałam się w Twoim Kurtisie <3Nie! Nie perfekcyjne! POPEŁNIŁAŚ NIEWYBACZALNY BŁĄD!…Rozdział za krótki. Ot co :D Buziaczki, pozdrawiam :*Lilka11

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Jackuine
    31 października 2011 o 09:11
    Świetne. Uwielbiam twój blog. Super pomysł ^^ już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. zabije cie kiedyś za trzymanie mnie w napięciu:**. Dzięki za dedykacje. Obyś miała jak najwięcej weny do pisania.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~pettitka16
    3 listopada 2011 o 19:24
    no wreszcie znalazłam trochę czasu ;D . rozdział świetny , jak mówię tu wszystkim ;’ na błędy nie patrzę ;p . larcia i winko to jest coś . czekam na następny rozdział . tymczasem idę się pakować bo jadę do łodzi :D D , narka ;* pozdro .

    OdpowiedzUsuń