piątek, 4 kwietnia 2014

Latro et Cupido *

     Nie jest cudnie. Nie jest w najmniejszym stopniu porywająco. Jest za to dużo dialogów. I Zip. Dialogi z Zipem. Okej...
Nie wiem od czego powinnam zacząć. Chociaż nie; od przeprosin. Na pewno należą wam się soczyste przeprosiny. Co to się porobiło, że przez półtoraj roku ten rozdział kisił się na dysku?
Mam nadzieję, że mi wybaczycie, na szybko przejrzycie przygotowane dla was streszczenie (klik) i zatopicie się na nowo w ten mój mały aodowy kącik.
Może ocenicie mnie łagodniej niż ja sama siebie. Ale w razie co walcie prosto z mostu. Należy mi się. Sama się wyprowadziłam z wprawy.
Jest jakiś plus tego wszystkiego- w końcu tak długo zapowiadania reaktywacja (wspólnymi siłami) się nam udała :). Udało mi się stworzyć jak na razie najdłuższy rozdział. Przez ostatnie dwa miesiące w weekendy czytałam ten rozdział od nowa i od nowa, a to wyłapywałam nieścisłości, a to dodałam nowe zdanie. W efekcie udało  mi się zwiększyć objętość tekstu o kilka stron,  nie wypadałoby rzucać ochłapu za tyle czasu czekania. Już kończąc dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali przez ten bardzo trudny okres krachu twórczego i już dłużej nie ględząc zapraszam do lektury. Kurtyna opadła, przedstawienie czas zacząć!
      - Opowiedz mi wszystko, co wiesz o Nephilimach- na to zdanie Siyah szerzej otworzył oczy. Zaraz jednak spróbował pokryć swoje zdziwienie nerwowym śmiechem.
- Nephilimach? A co to takiego?- gdyby spojrzenie Lary mogłoby zabić, Anjo z pewnością już by padł trupem. Nachalnie patrzyła mu prosto w oczy, chcąc wyczytać z nich kłamstwo. Jednak błękitne tęczówki wyrażały wewnętrzny spokój i harmonię nakrapianą jedynie nielicznymi, zielonymi plamkami.
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Udawanie ci teraz nic nie pomoże. Możesz przestać kryć Karela. Jako że jest cholernym tchórzem, raczej ci nie pomoże- tym razem Siyah zdawał się prawdziwie zdumiony.
- Karel? Joachim Karel?
- No tak. Twój wspólnik i...
- Zaraz, zaraz! A więc znasz osobę, która próbowała mnie zabić!- Lara uznała to za kiepski żart. Postanowiła jednak nie zbagatelizować tematu.
- Co masz na myśli?- zapytała nieco podejrzliwie.
- Klient, który kupił ten miecz, nazywał się Joachim Karel!- teraz zbił ją całkowicie z tropu. Zmarszczyła brwi, nieświadomie potrząsnęła głową.
- Zaraz... A więc twierdzisz, że nie znasz Karela?
- Właśnie w tym momencie przypomniałem sobie, że osoba o takim nazwisku zamawiała ten miecz. Eh, wydajesz się osobą godną zaufania. Wybacz mi. Uratowałaś mi życie, a ja...  no cóż, okłamałem cię. Teraz jednak wydaje mi się to wręcz obowiązkiem, by być z tobą szczerym. Oczywiście wiem, kim są Nephilimowie.
- Wiedziałem!- zerwał się Kurtis. Larę to zaskoczyło, natomiast Siyah uśmiechnął się drwiąco.
- Jeden z powodów dla których nie wiedziałem, czy można ci ufać, to właśnie on. Tym kundlem z Lux Veritatis śmierdzi na kilometr!
- I nawzajem, przeklęta poczwaro!- odgryzł się Kurtis.- Wyczuwałem jego obecność już po wyjściu z limuzyny.
Lara się obruszyła.
- I nie powiedziałeś mi o tym?! To po pierwsze! Po drugie- naprawdę się... wyczuwaliście?
- Nie chciałem niepotrzebnie robić ci nadziei, że natrafimy na  jakiś ślad- usprawiedliwiał się Trent.- A co do drugiego, to i owszem. Nephilimy są nieśmiertelne, a według praw naszego świata wszystko podlega starzeniu się i śmierci. Tak więc członkowie Lux Veritatis są w stanie wyczuć odór rozkładających się zwłok, gdy znajdują się w pobliżu Upadłych Aniołów. Ich ciała są niczym puste worki na splugawione, śmierdzące dusze. Przez ostatnie wieki ten instynkt został znacznie osłabiony, ale będąc w tak niewielkiej odległości od niego wyczuwam ten smród bardzo wyraźnie. Na to nie pomoże mu nawet najlepszy dezodorant. Zazdroszczę zwykłym ludziom, że tego nie czują!
- Gdybym był równie zdziczały jak ty, szczeniaku, też bym coś powiedział na temat twojego wątpliwie przyjemnego zapachu- rywalizacja między nimi była oczywista. Przecież walka między ich rasami nie mogła wygasnąć tylko dlatego, że przedstawiciel jednej uratował życie członkowi drugiej! Oczywiście Siyah był zbyt dumny, by chociażby za to podziękować. Jej i owszem, ale pomoc Kurtisa w całej akcji całkowicie zignorował.
W każdym razie nie miała zamiaru tracić czasu na ich głupie przepychanki. Zresztą czuła się niesamowicie głupio stojąc tak na bosaka. Zanim więc Trent znów zdołał się odgryźć, krzyknęła:
- Zamknąć się oboje! Wiesz, że nieczęsto zdarza się, aby przedstawiciel twej rasy próbował ze mną normalnie porozmawiać? Zresztą jeszcze kilka miesięcy temu, dopóty Karel się nie ujawnił, byłam przekonana, że jedynym ostałym na Ziemi Nephilimem jest ten, którego chcieli obudzić w podziemiach Strahova... Długa historia. Opowiedz mi coś o was. Coś, co  by mogło nam pomóc. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że chcę waszą rasę eksterminować, co?
- Ah, tak...- odparł zawadiacko Turek, z zaciekawieniem przenosząc wzrok z Kurtisa na Larę. Nie wykazywał cienia zdziwienia, jakby od dawna przygotowany był na przybycie kogoś takiego jak tych dwoje. Wskazał brązowowłosej obity ciemną skórą fotel, znajdujący się po przeciwnej stronie jego biurka. Bez słowa rozsiadła się na nim, a miecz położyła przed sobą na biurku. W tym czasie Trent przyniósł sobie krzesło, ukryte w półmroku za plecami Siyaha.
- Wybaczysz, nie spodziewałem się gości chętnych do pogaduszek– rzekł bez cienia sympatii. Trent warknął cicho i usadowił się obok Lary. Wówczas Anjo splótł dłonie, jak to miał w zwyczaju, i przechylił się w kierunku swoich gości. W mocnym świetle, rzucanym przez stojącą na biurku lampę, mogli dokładniej się przyjrzeć jego nadzwyczajnym, biorąc pod uwagę pozostałe aspekty urody, niebiesko-zielone oczy. Sprawiały wrażenie, jakby miały moc hipnotyzowania, były jednocześnie niewinne i pełne tajemniczej siły. Larze wbiła się do głowy natrętna myśl, że ten mężczyzna nie może odpędzić się od przedstawicielek płci pięknej..
- A więc moja jakże nadzwyczajna historia rozpoczyna się w XI wieku, kiedy to w roku 1095 papież Urban II zwołał sobór do miasta Clermont. Chrześcijanie zostali jakby opętani przez papieża, chociaż im się nie dziwię. Wiecie, klęska głodowa, brak perspektyw dla młodszych synów możnych rodów, żądne krwi rycerstwo i gwóźdź do trumny- zajęcie Ziemi Świętej przez Turków seldżuckich. Znacie to wszystko z historii, nie? Właśnie w takim krytycznym momencie ja, dotychczas uśpiony, zostałem powołany do życia. Bo trzeba wam wiedzieć, że czuwamy w półśnie w swym królestwie, w każdej chwili gotowe na wezwanie swego Pana.
- Gdzie leży to królestwo? Komu służycie?- przerwała Lara, oczywiście wszystkiego dociekliwa. Siyah z uśmiechem uniósł dłoń, uciszając ją.
-  Wybacz, że nie zaspokoję twej ciekawości, przyjaciółko, jednak odpowiedzi na pewnie pytania będziesz musiała odnaleźć sama. Ja dam ci tropy, a ty- jeśli jesteś tak silna i odważna jak się wydajesz- sama dotrzesz do prawdy. A teraz proszę, daj mi kontynuować.  Na czym to ja skończyłem?- na moment zmarszczył brwi, a potem z wyrazem wielkiego skupienia na twarzy podjął z powrotem swą opowieść.
- A, tak! A więc zostałem powołany do życia. Moim zadaniem było wybrać się z grupą krzyżowców do Ziemi Świętej, po drodze podjudzać ich przeciwko sobie, od środka rozbić grupę i w ostateczności doprowadzić do walki między nimi. Niby niewiele znaczące zadanie, ale dla mnie było niezwykle ważne, choćby ze względu na to, że po raz pierwszy wyszedłem na powierzchnię- Lara znów chciała się wyrwać do pytania, ale szybko przypomniała sobie wcześniejszą burę od Turka. Zagryzła więc wargę i słuchała dalej.
- A więc pod postacią rycerza wyruszyłem do Clermont i wszedłem bez problemu do grupy jakichś radykałów. Przez pierwsze dni wędrówki na południe zadanie wydawało mi się wyjątkowo proste, gdyż ,,moja” grupa stanowiła istny misz- masz: Anglicy, Francuzi, Szwajcarzy, Szwedzi, Hiszpanie, Portugalczycy, a przede wszystkim znienawidzeni za hegemonię swojego handlu w basenie Morza Śródziemnego Włosi. Wykorzystywałem więc ich uprzedzenia, pychę, głupotę, a przede wszystkim nienawiść. Szczególnie tą do Włochów!- zatarł ręce z uśmiechem, jakby mimo minionych wieków pozostawał nieopisanie dumny ze swoich knowań.- Tak właściwie nie robiłem wiele- po prostu w odpowiednim momencie wkraczałem na scenę, szepcząc im odpowiednie kłamstwa do ucha. Wszystko układało się pomyślnie, niestety do czasu. Bowiem w porcie w Messynie dołączyła się do nas dość spora grupa Niemców. Podczas rejsu ku wybrzeżom Afryki  jeden z germańskich towarzyszy zagadnął mnie. Zdradził mi, że wie, co knuję. Uspokajająco jednak dodał, że obserwował mnie od kiedy nasze grupy się połączyły i twierdził, że chciałby mi pomóc. Dlaczego- tego nie zdradził, ale zdawało się że nienawidził chrześcijan równie mocno jak ja.  Oboje uradziliśmy, że będziemy trzymać ,,naszą” grupę z dala od pozostałych, by spisek nie został wykryty- napięcie dające się wyczytać na twarzy Siyaha świadczyło o tym, że zaraz nastąpi jakiś zwrot akcji. Lara więc z jeszcze większym zainteresowaniem zaczęła przysłuchiwać się jego opowieści. Była trochę zawstydzona, bo, zerkając co jakiś czas na Trenta, nie zaobserwowała u niego ani cienia zainteresowania. Siedział naburmuszony, jakby czuł się niepotrzebny.
- Pewnego pięknego ranka, zaraz po śniadaniu, wywołaliśmy niezłą sprzeczkę w obozie. Nim się spostrzegliśmy, ci durnie dobyli mieczy! Ja oczywiście nie musiałem obawiać się żadnej szkody, w końcu jestem nieśmiertelny. To znaczy- tak myślałem- spuścił na moment wzrok. Serce Lary zaczęło niemiłosiernie kołatać w piersi.
-  Razem ze wspólnikiem ukryliśmy się w namiocie  i zza odchylonej płachty obserwowaliśmy, jak  kałuże soczystej krwi wsiąkają w matkę pustynię, z powodu jakiegoś głupstwa. Nie, wprost nie mogłem uwierzyć, że tak łatwo nam się powiodło!...
- Coś poszło nie tak!- nie mogła się powstrzymać Lara. Siyah powoli uniósł na nią przygasłe oczy i pokiwał twierdząco głową.
- W rzeczy samej. Bowiem gdy te zalane krwią wieprze padły co do jednego, z nadspodziewaną szybkością mój towarzysz dobył sztyletu i wbił mi go w brzuch. Na początku zaśmiałem mu się w twarz, pomyślałem: ,,cóż takie żelastwo może mi zrobić?”. Kiedy jednak zobaczyłem, że spod ostrza wycieka stróżka krwi, mojej własnej krwi!... Wtedy uśmiech zszedł mi z twarzy. W  następnej chwili jeszcze mniej miałem powodów do śmiechu, ponieważ człowiek ten na moich oczach stanął w płomieniach!- w pomieszczeniu nagle zrobiło się okropnie duszno, powietrze zgęstniało. Lara wstrzymała oddech, jakby ją samą przekłuł nóż. Historia bardzo mocno na nią oddziaływała. Siyah podjął opowieść dalej, chcąc jak najlepiej wykorzystać atmosferę chwili.
- Wtem jego skóra zaczęła odchodzić od ciała, pękając, zamieniając się w popiół i niknąc w nagłym podmuchu wiatru. Spod tej powłoki wyłoniło się czarne niczym smoła ciało, tak paskudne, jak tylko można sobie wyobrazić- pokryte licznymi bruzdami, ropiejącymi guzami, dziwnymi symbolami. Mimo tego, iż sam jestem Nephilimem, przeraziłem się nie na żarty. W końcu ogień ugasł, a ja dostrzegłem u tego paskudztwa parę skrzydeł, utworzonych jakby z długich, rozgałęzionych i złamanych wpół rogów, czarnych niczym sama noc.
Podszedł do mnie, łypiąc na mnie skośnymi, złotymi jak siarka oczami, z tryumfującym uśmiechem na wstrętnych ustach. Pławił się w mojej porażce. Niskim, gardłowym głosem powiedział, że został wysłany na tę samą misję co ja i w lot pojął, że jestem w niej jego konkurentem. Ależ byłem głupi! Ani przez moment nie pomyślałem, że mój przyjaciel może być Nephilimem!...- Siyah był okropnie wzburzony, sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał eksplodować. Dał sobie chwilę na uspokojenie oddechu i głosu, i podjął dalej.- Wydarł z zadanej mi rany sztylet. Promienie słońca, prześwitujące przez połę namiotu, przeszły gładko przez nóż. Już wiedziałem, że to nie tylko sztylet wykonany ze szkła, ale też że na pewno z tego periaptańskiego! Ten skurwiel zadał mi jeszcze dwie rany, jak sam powiedział: za mą głupotę i za to, że jestem slaby. I, o zgrozo, z litości, pozwolił mi wracać do Turcji, bym mógł żebrać o łaskę Naszego Pana, by nie skazał mnie na wieczne potępienie wśród swych najbardziej okrytych hańbą sługusów. Na kolanach, powiedział mi ten potwór, czołgaj się z powrotem tam, skąd nigdy taka zakała jak ty nie powinna wychodzić. Hańbisz siebie i całą naszą rasę.
To wszystko trwało zaledwie przez chwilę... Potem... Pamiętam, że nieskończenie długo leżałem pośród zwłok tych wszystkich ludzi... Ale nie zostałem pokonany- gwałtownie uniósł głowę i wbił spojrzenie swych fascynujących oczu w Croft. Kobieta poczuła, jak strużka zimnego potu wywołując nieprzyjemne mrowienie spływa wzdłuż jej karku. Mężczyzna niespodziewanie wykrzywił usta w coś na kształt uśmiechu. Wargi rozchyliły się ponownie, a opowieść toczyła się dalej.
- Po głowie krążyło mi wiele myśli. Byłem niemalże pewien, że to nadszedł mój koniec. Wyobraź sobie więc moje zdziwienie, gdy całą tę rezygnację zaczął nagle zabijać gniew. Nie, musiałem się zemścić. Postanowiłem, że będę żył, na przekór im wszystkim. Koniec końców, wasz świat nie jest aż tak zły- twarz ponownie rozjaśniła się mu w uśmiechu.- Po prostu dźwignąłem się z tego piachu, zabrałem pod pachę co cenniejsze rzeczy z obozu i ruszyłem przez pustynię. Udało mi się te przedmioty sprzedać u jakiegoś podróżnego handlarza i jakoś tak wpadło mi do głowy, że można by się z tego utrzymać. A teraz jestem tu. Dopiero od dziesięciu lat, więc nikt jeszcze niczego nie podejrzewa. Wkrótce jednak zacznie się cały ten proceder z siwymi włosami, udawaniem śmierci i .. przenoszeniem się w inną część świata, z nowym nazwiskiem i zaczynając od zera. Ot, taki wiodę żywot. Nie jest tak źle. Chyba teraz rozumiesz, dlaczego wcale nie dziwi mnie twoja chęć rozkurwienia mojej rasy, co?
- Nie do wiary! – wykrzyknęła kobieta, gwałtownie przechylając się do przodu. Brązowe oczy w rozognionej twarzy płonęły fascynacją.
- Nie wierzę w to, że przez niemalże jedenaście wieków zajmowałeś się sprzedażą antyków!
- Wiara jak wszystko- jest tylko czystym interesem. Nie gniewam się więc – odparł z udawaną obojętnością, ale nazbyt widoczną satysfakcją Siyah. Kurtis natomiast podniósł się gwałtownie i wyzywająco spojrzał w oczy Turkowi.
- Twoja opowiastka się nie klei. Niby jakim cudem Nephilima można zranić szkłem z Periaptu?!- Anjo uniósł wzrok pełen wyższości na Trenta i odparł z powagą:
- Widocznie wiele rzeczy jeszcze nie wiesz o tych, z którymi chciałbyś walczyć, chłoptasiu- Lara jednak również zdawała się nie do końca przekonana. Bębniła palcami w biurko i marszczyła brwi.
- Kurtis ma rację. Jak mogłeś dać się tak omamić?- Croft podniosła oskarżycielskie spojrzenie na Nephilima. Ten ze spokojem wzruszył ramionami i odpowiedział:
- Wyobraź sobie, że my tak jak i ludzie rodzimy się i dorastamy, nabywamy doświadczenie. Mimo fizycznie nieosiągalnej dla śmiertelników siły byłem jak dziecko. Ten Nephilim musiał być dużo starszy ode mnie. Do dzisiejszego dnia zastanawiam się, co mnie przed nim zdradziło.
- Dobrze, to dość logiczne... Ale tym mieczem- wskazała na leżący na biurku oręż- to niby w jaki sposób chcieli cię zabić?
- Został stworzony przy użyciu tego samego kwarcu, co szkło z Periaptu. Teraz także to jest logicznie, czyż nie?
Nagle Trent walnął pięścią w biurko i spojrzał z uśmiechem na Larę.
- Niewiarygodne! Ojciec mi kiedyś powiedział, że w Chirugai znajdują się wzmacniające jego moc kryształki kwarcu periaptańskiego. Czy to możliwe, że można nim zabić... Nephilima?- Lara w odpowiedzi spojrzała na Siyaha z uniesioną brwią. Nephilim wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Zawsze można wypróbować to ,,Chirugai”, byle nie na mnie- Lara przytaknęła głową.
- Zrozumiano. Teraz z innej beczki. Dokąd powinniśmy teraz jechać, żeby...
- Jechać?- wybuchnął śmiechem Siyah.- Jechać?! Myślisz, że wystarczy gdzieś pojechać i co? Zniszczysz potężną, oczekującą na waszą porażkę rasę?- rozbawienie jednak przeszło, bo na te wszystkie retoryczne pytania odpowiedział mu spokój i determinacja wypisane w twarzy Trenta. Anjo zmieszał się i rozsiadł się wygodniej w fotelu, namyślając się.
- Jeżeli już mówisz poważnie, to Turcja. Pustynia. Powiem ci, że tam znajduje się ukryte wejście do podziemi. Ale to nie jest łatwe, podziemia wykraczają poza wymiar ziemski... A zresztą, pewnie trafnie zdaje mi się, że  Karel was ściga. Pojedźcie do Turcji, sprowokujcie go i może przy odrobinie szczęścia postawicie nogę w tym piekle na ziemi. Nie da się tam wejść bez asysty Nephilima, a ja nie mam zamiaru wracać do Turcji. Zresztą, sam muszę na jakiś czas się przyczaić. Coś mi się zdaje, że też jestem na jego czarnej liście, choć nie wiem skąd o mnie się dowiedział... A teraz, jeżeli łaska, idźcie już. Muszę zająć się tymi ciałami... rozumiecie- puścił oczko do Lary, ale już zdołał stracić nieco szacunku w jej oczach. Suma sumarum nie udzielił im wystarczająco wielu przydatnych informacji. Wstała więc nieco obrażona, ale z tą swoją wrodzoną gracją i dumą. Siyah popatrzył na nią i pociągnął nosem, przypominając sobie o czymś nagle.
- A, miecz możesz zabrać ze sobą. Jest zbyt niebezpieczny, żebym go zatrzymał. Jeszcze komuś przyjdzie do głowy znowu mnie nim próbować zabić... A i tylnym wyjściem, proszę. Nie chcę, żeby moi goście zobaczyli was w takim stanie. Żegnajcie.
Tak oto Croft i Trent opuścili rezydencję Nephilima, jeszcze bardziej rozgoryczeni niż w momencie przekroczenia jej progu. Lara podrapała się po głowie, wzbudzając tym zainteresowanie wciąż podenerwowanego Trenta.
- Co jest, Croft?
- A... myślałam, że Nephilimy są mądrzejsze.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem.

----

    W Surrey spędzili zaledwie kilka godzin. Lwią część pobytu w rezydencji Croftów zajęło im pakowanie broni, środków medycznych, ubrań. To była najdziwniejsza wyprawa, na jaką Lara zdecydowała się w swoim życiu. Żadnych konkretów, same niejasne wytyczne i przeczucie, że to na co się z Kurtisem porywają jest szaleństwem. Zip użyczył Trentowi trochę swoich rzeczy, bo brunet przyleciał do Londynu praktycznie z niczym; dopiero w hotelu przejrzał walizkę i okazało się, że Jennifer spakowała mu zaledwie kilka par skarpet i podkoszulków- pewnie na złość.
Do walizki Croft wleciała szczoteczka do zębów, dezodorant i kolejny biustonosz. Nie miała w zwyczaju zabierać ze sobą tylu gratów w podróż, ale przeczuwała, że prędko do domu nie wróci. Zresztą; upychanie rzeczy do walizy ułatwiało jej myślenie.
Od kiedy wsiedli do taksówki pod rezydencją Siyaha wyrzucała sobie, że nie zapytała go o więcej. Podświadomie jednak czuła, że i tak nic by jej nie powiedział. Chyba po prostu nie chciał się zanadto mieszać w całą sprawę. Swoją drogą dziwiła się samej sobie, że z takim spokojem była w stanie rozmawiać z Nephilimem. Prawdziwy Nephilim! Widocznie nawet pół anioły były zróżnicowane charakterologicznie, bo Siyah  w niczym nie przypominał Karela. Sama nie wiedziała, co o nim sądzić. Był tchórzem, czy po prostu wiedział jak w niesprzyjających warunkach przetrwać?
W zamyśleniu Lara przysiadła na łóżku i dosunęła zamek. Byli gotowi. Zmęczeni, bo zmęczeni, ale i tak nie mogliby zasnąć. Zbliżała się najważniejsza część zadania- schwytanie Karela w pułapkę.
Zaraz... Czy mogli być pewni, że to nie oni są zwierzyną w tym układzie? Czas miał pokazać.
W progu pokoju stanął Trent.
- Zip zamówił bilety do Ankary. Działamy zgodnie z planem?
- Jakim kurwa plane... – w pół słowa przymknęła usta i z przekąsem dokończyła:
-Jasne- potem zawahała się. Plan był ryzykowny,  nic nie było pewne. Musiała zadać to pytanie. Zbierała się do tego długo. Tak długo, iż Kurtis uznał, że nic już nie miała do dodania, powstrzymała go więc już w progu,  gdy wychodził.
- Kurtis... Uda nam się, prawda?
Czarnowłosy podrapał się po karku i mruknął coś pod nosem. Chyba, że to jasne jak słońce. Potem podejrzanie szybko zniknął z pola widzenia.
Z niechęcią zszedł do kuchni, żeby zrobić sobie kolejną kawę. Przy stole siedział Zip i zagryzając wargi wciskał z zaangażowaniem kilka klawiszy na klawiaturze laptopa. Ze sprzętu wydobywał się odgłos wystrzeliwanych nabojów. Kiedy czarny zauważył Trenta, skinął głową na powitanie i wrócił do grania.
- Jak tam? Weź trochę wyluzuj, stary- przywitał się przy akompaniamencie salwy wystrzałów. Kurt nalał wody do czajnika i postawił go na gazie.
- Jak mogę wyluzować? W tej rezydencji wszystko trzyma poziom. I czy to nie dziwne, że chodzę sobie po domu Croftów jak jakiś pieprzony gość specjalny?
- To o to ci chodzi? Daj spokój. Macie chyba zadanie do wykonania, nie? Skup się na tym, a nie, że Lara na trzeźwo pozwala ci grzebać w swoim magazynie z kałachami- Kurt trochę się zmieszał i po wsypaniu do kubka kilku łyżeczek kawy, usiadł naprzeciwko Zipa. Czarny odpuścił sobie granie, wyciszył laptopa i zamknął go.
- Słuchaj, Trent. Od razu cię polubiłem. Jesteś w porządku. A to że Winston podejrzanie na ciebie spojrzał przy wejściu to się nie przejmuj. Ostatnio jak tu byłeś to staruszek spał i nie mógł cię poznać od bardziej luzackiej strony. Także tego, nie martw się. Staruszek też cię lubi- przysunął pod brodę patelnię, na której znajdowały się resztki jajecznicy na bekonie. Hałaśliwie zdrapał widelcem ostatki potrawy z ceramicznej powierzchni patelni i wpakował sobie sztuciec do ust. Kurt prychnął cicho.
- Ale tak już na poważnie to wiesz, że to wszystko jest sto razy bardziej szalone niż wydarzenia sprzed trzech miesięcy?
- Może- odpowiedział Zip przeciągle, ale zdawał się nie przejmować powagą sytuacji. Mlasnął i nafaszerował się kolejną porcją jajecznicy, po czym z napchanymi ustami kontynuował:
- Może i tak. Ale masz w swojej drużynie Chucka Norrisa w spódnicy, także tego. Plan przecież jest genialny. Jedziecie do Ankary, żeby się pokręcić. Jak coś znajdziecie, o czym wam ten Siyah wspominał, to okej.  Jak nie, to zwrócicie na siebie uwagę Karela. Tak czy tak to wy jesteście do przodu. W końcu do tych podziemi nie da się dotrzeć w łatwy sposób, sam Turas to powiedział. A tak nawiasem mówiąc to wspominałem już, że Lara trzyma Mausera 98 w gablocie u siebie w toalecie?
- Serio?
Czarny odpowiedział śmiechem.

----

     W zamyśleniu wyglądała przez hotelowe okno. Po ulicach kręciło się niewielu ludzi, z pewnością w większości ciemne typy. W oddali samotna latarnia uliczna migała ostrzegawczo,  w każdej chwil gotowa zgasnąć. Nad śniącym miastem z subtelnością rozlewał się blask księżyca. Ten spokój nękał Croft. Wszystko prócz kobiety zdawało się emanować spokojem. Wkurwiało ją to. Przytuliła czoło do wypucowanej tafli szkła i przeklęła pod nosem idylliczny nastrój świata. Nie spała od przeszło doby, zmęczenie dawało jej się we znaki. Jednak nie chciała tej nocy wtulać głowy w poduchę, o nie. Czekała na... sama nie wiedziała na co. Była zwierzyną czy też myśliwym? Podświadomie odczuwała napięcie towarzyszące przeczuciu, że wkrótce może wydarzyć się coś tragicznego.
Usłyszała za sobą ciche kroki i odwróciła głowę. Trent właśnie wyszedł spod prysznica i zamiast porządnie wytrzeć mokre włosy, przemierzał na bosaka dywan i robił głupią minę.
W tamtej chwili Larze przywodził na myśl dopadniętego przez ulewę kundla. To było... dziwaczne.
- Wiesz... myślałem o tym wszystkim...- zaczął niezręcznie, zatrzymując się w połowie pokoju. Brązowowłosa prychnęła cicho, a w jej twarzy błysnęła para bystrych oczu.
- Co ty nie powiesz! Woda działa stymulująco na twój mózg, co?
- Ha, ha. Wiesz, po prostu starałem się rozładować tę nieprzyjemną, gęstą jak cholera atmosferę. Ale jak chcesz to stój nadal przy tym pieprzonym oknie- zrobił już w tył zwrot, ale kobieta chrząknęła znacząco.
- Stój- wydała polecenie. Przyglądała mu się przez chwilę, po czym ociągając się zeszła z parapetu i pokonała dzielący ich dystans.
Odchrząknęła drugi raz.
- Za dużo o tym myślę. Nie wiem, co mamy robić dalej.
-  Pomyślimy nad tym jutro. Powinnaś się trochę zrelaksować- Lara od niechcenia przytaknęła głową.
- Może i racja, Trent. A teraz wracaj do łazienki i ubierz się- z westchnieniem obróciła się w kierunku okna zakańczając rozmowę, jednak ku jej zdziwieniu Kurtis nie odszedł ani na krok. Położył dłoń na jej ramieniu i delikatnie przyciągnął ją do siebie. Croft może i była zmęczona, jednak nie na tyle, by nie zareagować. Trent przez swą śmiałość spotkał się z uniesioną pięścią Lary. Zatrzymała się jednak w powietrzu. Kobieta zmarszczyła brwi.
- Nie rób tego więcej!- syknęła podenerwowana. Ku jej zaskoczeniu zaśmiał się cicho.
- Pamiętasz? Już to przerabialiśmy. Na lotnisku w Londynie, nie dalej niż tydzień temu. Wtedy też chciałaś mi dać z piąchy, ale coś cię powstrzymało... Lara...- jej imię wyszeptane w tak łagodny i jednocześnie zmysłowy sposób wywołało u niej skurcz serca. Nie odgryzła się, rozchyliła jedynie usta, ale zdawała się być niezdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek wyrazu. Kurtis nie tracił ani chwili. Chwycił podróbek kobiety. Zmusił, by spojrzała mu w oczy. Pomimo tak silnego pragnienia, by ujrzał w nich nienawiść i zacięcie, w jej oczach ujrzał jedynie bezsilność i strach. Drżała jak małe, przerażone dziecko. Jakaś bariera pękła pod wpływem odsunięcia na bok uporu. Nie wiedziała, czy to efekt zaskoczenia, czy... Czy jej ciało tego się spodziewało, a może nawet na to czekało.
Błękitne oczy przyglądały jej się z łagodnością, jakiej dotąd nie zaznała. Szukały w jej spojrzeniu zgody na to, co miało się między nimi wydarzyć. Oddech kobiety zaczął dosłyszalnie drżeć, a umysł się wyłączył. Nie zastanawiając się dłużej nad tym co robi, zbliżyła twarz ku ustom mężczyzny. Przymknęła powieki, działała zupełnie spontanicznie. Pomyślała, że to będzie mały, niewinny akt. Że w jego ramionach choć na chwilę mogłaby zapomnieć o tym gównie, w które się razem wpakowali. Wcześniej nie dopuszczała do siebie choćby myśli o tym, że Kurtis Trent mógłby wzbudzać w niej tak ogromne pożądanie. Starała się utrzymywać relację partnerską, co jakiś czas mu dogryzając, żeby znał swoje miejsce. Jednak równocześnie sama wciąż go kusiła. Była silna i piękna. Wiedziała o tym. Wiedziała, że pociąga Trenta. Doskonale to wszystko wiedziała, a mimo tego w tamtej chwili wydało jej się to wielkim szaleństwem, idiotycznym snem.  Faktem jednak było, że zgodziła się na tę gierkę w kotka i myszkę. Podpisali między sobą niepisany kontrakt. Cholera, przyciągali się i odpychali równocześnie jak antagonistyczne połówki magnesu.
Oplotła dłońmi jego kark. Z początku zupełnie delikatnie, bardziej muskając je niż całując, pieściła jego usta. Poddał się jej subtelnej grze, równocześnie począł błądzić dłońmi po jej biodrach, by po chwili powoli wsunąć je pod bluzkę i z pomocą kobiety zdjąć ją. Zręcznym ruchem zsunęła ręcznik z jego bioder,  niemalże równocześnie z chwilą, gdy jemu udało się rozpiąć jej biustonosz. Dłonie mężczyzny pchnęły ją na wyścielaną miękkim dywanem podłogę,
- Chcę cię... – wymruczały jego usta tuż nad jej uchem. Przeszedł ją dreszcz przepełniony podnieceniem i radością. Paląca wilgoć między udami stawała się uciążliwa. Trent jednak nie planował przyśpieszać tempa swych pieszczot. Jedną dłonią gładził pierś kobiety, aż sutka stwardniała, a drugą dłonią masował wnętrze jej ud.
Odchyliła głowę i wydała z siebie cichy jęk. Całe ciało pulsowało, mięśnie gwałtownie drgały pod skórą pod wpływem dotyku Trenta. Drżącymi z podniecenia dłońmi kobieta rytmicznie masowała jego męskość, a kiedy ta nabrzmiała, rozchyliła nogi i pomogła mu w siebie wejść.
W tym momencie ustały wszelkie kołaczące się w jej głowie myśli. Dała się ponieść ekstatycznemu i relaksującemu zarazem uczuciu, które uderzało w nią falą z każdym pchnięciem mężczyzny. Czuła, że zatapia się w miękkim, wilgotnym dywanie, że Kurtis łapczywie przyciska wargi do jej ust, a one się rozchylają i łączą się w pocałunku z nim. Zatopiła dłonie w jego włosach, a on wsunął się w nią głębiej, tak że wydała z siebie niepohamowany jęk przepełniony rozkoszą. Rozpłynęła się całkowicie w jego ramionach, ich ciała sięgały już słodkiej granicy między zmęczeniem a apogeum uniesienia. Croft wydała z siebie rozdzierający krzyk uosabiający druzgocącą ekstazę przenikającą jej ciało. Przed przymkniętymi oczami zamajaczyła jej jasność, a kiedy zniknęła, Lara poczuła się zmęczona jak nigdy. Otworzyła oczy i ujrzała nad sobą twarz równie zmęczonego Trenta. Wpatrywał się w nią z fascynacją. Jego dłoń odgarnęła kosmyk włosów ze spoconego czoła kobiety. Zsunął się z niej i głęboko odetchnął. Przez chwilę leżeli obok siebie w zupełnym milczeniu. Kurtis sięgnął do kieszeni spodni przewieszonych przez ramę łóżka i wygrzebał z niej paczkę Marlboro i zapalniczkę. Zapalił papierosa i uniósł się na łokciu, żeby móc ze swobodą patrzeć na Larę. Z zaskoczeniem zauważył łzę na jej policzku. Jej twarz stężała, a pierś unosiła się w niespokojnym oddechu.
- Laro, co się stało?- zapytał Trent półgłosem, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Lara nieco nieprzytomnie podniosła się z podłogi i poszła do łazienki. Trochę zaniepokojony jej zachowaniem chciał zapukać do drzwi i sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku, ale pomyślał, że lepiej będzie dać jej trochę czasu. Zaraz usłyszał dobiegający z łazienki szum wody.
Chciała się wykąpać, zupełnie zrozumiałe. Ale dlaczego w taki obsceniczny sposób wyszła?
Odpowiedzi zdawały się rozmywać w dławiącym dymie papierosowym. Prócz dymu było coś jeszcze... Wyczuwał to w powietrzu. Gryzący w nozdrza zapach. Wciąż słyszał plusk wody. Nieprzemożona chęć położenia się do łóżka zagrzmiała w jego głowie, ale najpierw chciał porozmawiać z Larą. Kąpiel przeciągała się. Odgłos wlewającej się do wanny wody dręczył jego uszy. Robił się coraz bardziej senny, a plusk nie ustawał. Nagle jednak dźwięk się zmienił. Woda zdawała się uderzać w twardą powierzchnię.  Tym razem naprawdę się zaniepokoił i bez pukania postanowił wejść do łazienki. Natychmiastowo jego ciało oplotły kłęby ciepłej pary, a w stopy uderzyła fala wylewającej się z wanny wody. Ostry zapach uderzył w nozdrza ze zdwojoną siłą. Przez obłoki dojrzał zarys nieruchomej Croft unoszącej się na powierzchni wody. Jej ciało zdawało się znajdować we mgle, było tak rozmyte, że sam nie wiedział, czy nie znalazł się w jakimś koszmarze.

Nie mógł się poruszyć. Wszystkie mięśnie osłabły, osunął się na  podłogę. Fala gorąca wezbrała i przypuściła szturm na ostatki jego  świadomości. Utonął.


* Latro et Cupido- (łac.) Myśliwy i pożądanie. Nie szukać w google, ten tytuł to taki wymysł Pati ;p 

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje opisy, są takie... soczyste! Te porównania, ironie, w ogóle xD nawet najmniejszy gest! Ej, to jest super! Jak ja dawno nie czytałam czegoś o Tomb Raiderze. Na szczęście mam Ciebie <3 :*** najbardziej podoba mi się, że ten klimat Tomb Raidera czuć u Ciebie na kilometr. Cała linia fabularna, historia, tło, w którym poruszają się bohaterowie. ZIPOWSKY i Trencioszek <33 ale żeby nie było - Twoje opowiadanie to nie tylko dobra zabawa, ale przecież też kunszt. Nie marnuję tu czasu, bo czyta mi się bardzo przyjemnie. no mistrzostwo! w ogóle jak sobie przypominam nasze początki, to jest różnica jak między niebem a ziemią. Teraz to jest prawdziwe, przygodowe opowiadanie (szkoda tylko, że notki wychodzą tak późno, no ale muszem sobie pomarudzić, bo dawno Ci nie smęciłam).

    "Wiara jak wszystko- jest tylko czystym interesem." - ten Turek nie ma przypadkiem żydowskich korzeni? :D W ogóle o Turcji mam teraz baaaardzo dużo w pracy, siedzę i zakuwam setki hoteli, a Ty mi tu jeszcze z Turcją wyjeżdżąsz w opowiadaniu, jak na weekend mam akurat wolne od roboty xD ale wiesz, to dobrze, bo przynajmniej dzięki Tobie Turcja będzie mi się przyjemniej kojarzyła niż do tej pory :DD

    Fakt, że są byki w dialogach (w sensie w zapisie), ale to jedyne, co zauważyłam i wcale mi nie przeszkadzało :D sama teraz mam zajęcie, bo całe KL, SA, DF i HL poprawiam pod tym względem, bo zasadę poznałam niedawno. W ogóle dialogów u Ciebie więcej niż opisów, ale są one tak cudowne, tak żywe, że nie da się w ogóle tego negatywnie odebrać :D ja kocham, jak wciskasz w usta bohaterów takie rozmówki jak "I czy to nie dziwne, że chodzę sobie po domu Croftów jak jakiś pieprzony gość specjalny?" Muahaha leżałabym i kwiczałabym, gdybym nie siedziała. Co nie wyklucza wcale kwiczenia xD pierwszy w ogóle raz spotkałam się, że ktoś Zipa nazywa wprost "Czarny" xD ja jestem delikatniejsza i zwykle piszę "czarnoskóry", a Ty JEB! i z grubej rury - CZARNY xD mhihihi

    TYTUŁ JEST GENIALNY! TAK NIESAMOWITY ŻE Chciałabym Ci go ukraść, ale się powstrzymam i spróbuję wymyślić kiedyś lepsiejszy, chociaż tak wysoko nim postawiłaś poprzeczkę, że nie wiem, czy dam radę tak wysoko dupsko unieść. A scena... no wiesz, in flagranti ^^ cudowna. Rozpływałam się i miałam rumieńce, ożesz! <3

    Przepraszam, za tak emocjonalnie pisany, bez składu i ładu, komentarz, ale jestem straasznie podekscytowana :) A w ogóle foch, bo jak zwykle urywasz w najciekawszym momencie. Nosz, i co ja mam teraz zrobić? Ja chcę wiedzieć, co jest dalej! WIĘC NIE CZEKAJ! idź i pisz. to polecenie służbowe :D :P

    Z poważaniem i bez jaj. (ło matko, jak ja się tak już lata nie podpisywałam!) ten tego, no.
    LILKA11 KOMPANA.
    (PS. szkoda, że kąpałam się wcześniej, bo teraz przydałby mi się zimny prysznic po tym rozdziale, taka jestem rozochocona - żeby nie mówić "napalona" - na kolejną notkę. KOCHAM CIĘ! )

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoo kurde, ale końcówka mocna, nie powiem! Aż mnie ciary przeszły, jak sobie wyobraziłam tę gorącą, zaparowaną łazienkę i ciało Lary unoszące się na powierzchni wody... Łoo kurde, szczerze mówiąc po takim pięknym, upojnym uniesieniu bohaterów, nie spodziewałam się takiego dramatu... To znaczy, mniemam, że nie mogłabyś uśmiercić Lary w takim momencie, bo główna bohaterka jeszcze Ci się w opowiadaniu przyda, no ale zawsze nutka wątpliwości pozostaje... Bo kto tam wie, co Ci w głowie siedzi! :) Dawno z Tobą nie gadałam i nie mogłam obadać Twoich dalszych zamiarów odnośnie tego opowiadania.

    W pierwszej chwili przyszło mi do głowy, że Lara celowo się utopiła, bo już miała tego wszystkiego dosyć. Nie wiem czy o to Ci chodziło, Pati, ale Lara w tym rozdziale dziwnie się dosyć zachowywała. Nie jak ona. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale ciągle wyczuwałam od jej postawy jakąś niepewność, a może nawet strach. A w tym hotelu to już w ogóle była rozbita, kiedy przez tą szybę wyglądała... A przecież nieraz miała już takie trudne misje do wykonania i nie zachowywała się tak niespokojnie... Tak samo z Kurtisem. Niby pięknie, że się kochali ze sobą, ale jakoś miałam wrażenie, że Lara to z bezsilności zrobiła... Jakby na siłę szukała pocieszenia i tylko wykorzystała okazję... No i ta łza pod koniec. Bardzo to niepokojące wszystko było, odniosłam wrażenie, że na serio coś z nią było nie tak. Dlatego pomyślałam, że sama się utopiła, bo taka była rozbita emocjonalnie albo zwyczajnie miała doła. I Trent mógł wcześniej zareagować! Ale w sumie nie ma co się dziwić, słyszał szumiącą wodę, mógł sądzić, że się normalnie kąpała.

    Także mrocznie, mrocznie, aż miło. Ten zapach dziwny mnie jeszcze intryguje. Tak się domyślam, czy to jakieś Nephilimy nie zaatakowały, bo przecież Kurtis czuł wtedy zapach tego gościa i na odwrót. :) Mam nadzieję, że nie będziesz kazała długo czekać na następny rozdział i wrócą stare, dobre czasy, gdy rozdział dodawałaś co miesiąc. :)

    Tak w ogóle to nie dziwię się, że miałaś problemy z napisaniem tego rozdziału, gdyż był on zwyczajnie trudny. Mówię tutaj o tej historii opowiadanej przez Siyaha, nie dość, że musiałaś takie opowiadanie sama wymyślić, to jeszcze trzeba było to w miarę spójnie i logicznie spisać. No ale wyszło Ci, dałaś radę. Później już było lżej, ale te jego opowiadanie na serio było trudne i trzeba było bardzo uważnie czytać, aby wszystko zrozumieć tak jak trzeba. :)

    Czuję to samo co Lilka, bardzo przyjemnie móc czytać coś nowego o TR, już zapomniało się po takim czasie, jakie to fajne uczucie. :) I w ogóle Lilka odnośnie tych byków w dialogach, to masz na myśli także używanie dywizów zamiast myślników? Bo ja też zawsze używałam tylko dywizów w opowiadaniach, widzę, że Pati też i zerknęłam na Twoje HL i Ty też je stosujesz. Czy tą zasadę właśnie niedawno poznałaś? I czy to jest duży błąd, będziesz zmieniała w swoich opowiadaniach? :) Tak pytam z ciekawości, bo nie wiem czy zmieniać u siebie czy nie. :)

    A Pati bardzo się postarałaś, rozdział długi, porządny, mroczny z lekka i tak ma być.:) Nie pozwól nam zbyt długo czekać na ciąg dalszy. :) Dzięki za miłą formę rozrywki, jaką mi zapewniłaś tego wieczora! Powodzenia na przyszłość! :* Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga z niepokojącym zachowaniem Lary, ta łza i w ogóle, aczkolwiek wątpię, że by ktoś taki "utopił się", bo nie miał już siły. To jest Lara, a Pati robi nam na złość, kończąc w takim momencie i każąc czekać na ciąg dalszy i rozwiązanie sprawy xDD nie obstawiam jednak samobójstwa. Prędzej uwierzę w 'Oszukać Przeznaczenie', że szlauch zawiązał się dookoła jej szyi, niż żeby Lara się poddała ^^

      Nie, Pati-Ann :) Miałam na myśli to: http://encyklopedia-shiibuyi.blogspot.com/2013/02/1-dialogi.html
      w sensie zasadę ze stosowaniem kropek i wielkich/małych liter.

      Usuń
    2. PS. Nie pacz na HL, bo ja HL poprawiam od pierwszych dialogów i jestem dopiero chyba na szóstym, ale na dywizy i myślniki akurat uwagi nie zwracam, bo akurat dla mnie to wszystko jedno :D

      Usuń
    3. *tfu, rozdziałów, nie dialogów. Pati, przepraszam za śmiecenie Ci w komentarzach, ale drażni mnie, że Blogspot nie ma opcji edytowania komentarzy :((

      Usuń
  3. Aha to o tym akurat wiedziałam co jest na tej podesłanej przez Ciebie stronce napisane. Jak poprawiałam latem u siebie, to właśnie też zmieniałam te dialogi, bo wcześniej źle zapisywałam. :) Dzięki za odpowiedź, pozdrówki! :)

    OdpowiedzUsuń