czwartek, 19 lipca 2012

Prolog.


.Blask. Oślepiający blask. I nagle... cisza.

To był już koniec. Alchemik pokonany, Von Croy pomszczony, a rasa Nephilimów zniszczona. Czegóż więcej mogła chcieć Lara Croft?

Nie myślała teraz o zwycięstwie, choć w duchu tryumfowała. Myśli jej skupiły się na wspólniku, który został na ,,arenie", aby walczyć z Boaz. Doszła powolnym krokiem do wylotu jasnego tunelu, i dalej powłóczyła na środek miejsca walki. Uklękła przy plamie krwi na jej środku, i uniosła z niej broń swego towarzysza, Chirugai.

- Cholerny Trent- pomyślała w duchu, i uniosła ją do góry. Ostrza wysunęły się, prowadzone siłą telekinetyczną swego właściciela, i pokierowały dłonią Lary w stronę wyjścia. Uśmiechnęła się pod nosem. Przecież nie mogło mu się nic stać. Pewnym, jednak nadal powolnym krokiem weszła w kolejny tunel, wskazany przez Chirugai.

Usłyszała echo swego oddechu w ciemności. Dusznym korytarzem, po omacku, szła prosto. Nagle usłyszała cichy dźwięk, jakby upadku, i zamarła w bezruchu. Rzuciła odruchowo wzrokiem na boki,  jednak nie była w stanie niczego dojrzeć. Chwilę nasłuchiwała, po czym znów ruszyła szybszym, żwawszym tempem.
- O nie, nie pozwolę, aby jakaś cholera mnie dziabnęła, właśnie teraz, kiedy je...- nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż zahaczyła o coś nogą i przewróciła się jak długa do przodu. Chirugai wypadło z jej dłoni i z brzękiem potoczyło się wzdłuż korytarza. Lara szybko wyjęła z kabury Scorpiona i poturlała się na bok przeszkody, celując w ciemność.

- Czym , albo i kim jesteś?- szepnęła, a echo jej słów odbiło się w mroku.
- ... Croft?- zapytał ktoś cichym, zduszonym głosem. Ujrzała nagły błysk w oddali tunelu. Chirugai błyskawicznie przyfrunęło pod jej twarz, kierowane dłonią swojego pana.
- Trent... - odparła zawiedziona. - myślałam, że Boaz cię zżarła.
- Cieszę się, że jesteś tak przyjemna... - wydukał z trudem.
Lara kompletnie nie wiedziała co ma teraz z nim zrobić. Co powiedzieć. Patrzyła na krwawiącego Trenta i zastanawiała się czy zaproponować mu wsparcie.
- ...Może ci pomóc?- mruknęła w końcu.
Kurtis popatrzył na nią, po czym spuścił głowę. Zebrał siły i spróbował wstać. Jednak rana była głęboka, upadł. Złapał kilka głębszych oddechów. Nic dziwnego, w końcu Boaz przekłuła mu bok. Spojrzał na kobietę, która stała nad nim obojętnie z miną, która mówiła: "Twój wybór, mi nie zależy na twoim życiu".
- Pomóż mi- odparł w końcu Kurt.

Lara cmoknęła głośno, z tryumfem wypisanym na twarzy. Podała mu rękę. Trent po raz ostatni spojrzał jej w oczy i chwycił wyciągniętą dłoń.

1 komentarz: