.Blask. Oślepiający blask. I nagle... cisza.
To był już koniec. Alchemik pokonany, Von Croy pomszczony, a
rasa Nephilimów zniszczona. Czegóż więcej mogła chcieć Lara Croft?
Nie myślała teraz o zwycięstwie, choć w duchu tryumfowała.
Myśli jej skupiły się na wspólniku, który został na ,,arenie", aby walczyć
z Boaz. Doszła powolnym krokiem do wylotu jasnego tunelu, i dalej powłóczyła na
środek miejsca walki. Uklękła przy plamie krwi na jej środku, i uniosła z niej
broń swego towarzysza, Chirugai.
- Cholerny Trent- pomyślała w duchu, i uniosła ją do góry.
Ostrza wysunęły się, prowadzone siłą telekinetyczną swego właściciela, i
pokierowały dłonią Lary w stronę wyjścia. Uśmiechnęła się pod nosem. Przecież
nie mogło mu się nic stać. Pewnym, jednak nadal powolnym krokiem weszła w
kolejny tunel, wskazany przez Chirugai.
Usłyszała echo swego oddechu w ciemności. Dusznym
korytarzem, po omacku, szła prosto. Nagle usłyszała cichy dźwięk, jakby upadku,
i zamarła w bezruchu. Rzuciła odruchowo wzrokiem na boki, jednak nie była w stanie niczego dojrzeć.
Chwilę nasłuchiwała, po czym znów ruszyła szybszym, żwawszym tempem.
- O nie, nie pozwolę, aby jakaś cholera mnie dziabnęła,
właśnie teraz, kiedy je...- nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż zahaczyła o coś
nogą i przewróciła się jak długa do przodu. Chirugai wypadło z jej dłoni i z
brzękiem potoczyło się wzdłuż korytarza. Lara szybko wyjęła z kabury Scorpiona
i poturlała się na bok przeszkody, celując w ciemność.
- Czym , albo i kim jesteś?- szepnęła, a echo jej słów
odbiło się w mroku.
- ... Croft?- zapytał ktoś cichym, zduszonym głosem.
Ujrzała nagły błysk w oddali tunelu. Chirugai błyskawicznie przyfrunęło pod jej
twarz, kierowane dłonią swojego pana.
- Trent... - odparła zawiedziona. - myślałam, że Boaz cię
zżarła.
- Cieszę się, że jesteś tak przyjemna... - wydukał z trudem.
Lara kompletnie nie wiedziała co ma teraz z nim zrobić. Co
powiedzieć. Patrzyła na krwawiącego Trenta i zastanawiała się czy zaproponować
mu wsparcie.
- ...Może ci pomóc?- mruknęła w końcu.
Kurtis popatrzył na nią, po czym spuścił głowę. Zebrał siły
i spróbował wstać. Jednak rana była głęboka, upadł. Złapał kilka głębszych
oddechów. Nic dziwnego, w końcu Boaz przekłuła mu bok. Spojrzał na kobietę,
która stała nad nim obojętnie z miną, która mówiła: "Twój wybór, mi nie
zależy na twoim życiu".
- Pomóż mi- odparł w końcu Kurt.
Lara cmoknęła głośno, z tryumfem wypisanym na twarzy. Podała
mu rękę. Trent po raz ostatni spojrzał jej w oczy i chwycił wyciągniętą dłoń.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń